Użytkownik Google
- Oznacz jako nieodpowiednią
Zazwyczaj z góry zakłada się, że terroryzm pochodzi z zewnątrz. Jest czynnikiem obcym próbującym pogwałcić nasz spokój. Piję tu głównie do amerykańskiego punktu widzenia przedstawionego w licznych mniej lub bardziej udanych filmach akcji. Jednakże co się dzieje, jeżeli owy element pochodzi z wewnątrz, o zgrozo, jest jednym z nas i nie chodzi mu o władzę, lecz ideologiczne przekonania. Taką konwencją zajął się Ian McDonald w "Domu Derwiszy", opublikowanej w Polsce wraz z inną jego powieścią – "Dni Cyberabadu" – jako jedna książka, za sprawą wydawnictwa MAG.
Akcja tytułu rozgrywa się w Turcji z niedalekiej przyszłości. Turcji, która nie tylko stała się członkiem Unii Europejskiej, ale silną gospodarką opartą w dużej mierze na zaawansowanej technologii. Głównym centrum wydarzeń jest Stambuł, Królowa Miast, której przeszłość i położenie geograficzne – miasto znajduje się jednocześnie na dwóch kontynentach – jest odwieczną przyczyną sporów ideologicznych, religijnych, kulturowych i narodowościowych. Wszystkie wydarzenia odbywają się w ciągu pięciu dni, począwszy od poniedziałku. Początek tygodnia ma ogromny wpływ na życie lokalnej społeczności spokojnej dzielnicy Eskiköy [czyt. Eskikaj], gdy w miejskim tramwaju dochodzi do zamachu bombowego, którego, o dziwo, jedyną ofiarą jest wyłącznie terrorystka. Natomiast tytułowy Dom Derwiszy to punkt łączący wszystkich sześciu bohaterów jako mieszkanie, miejsce pracy czy siedziba mistycznego bractwa. To pozornie postacie tak różne od siebie, że pozostawiwszy je w zamkniętym pomieszczeniu, zapewne nie znalazłyby wspólnych tematów do rozmów. Mijając się bezwiednie w powszedniej pogoni zwanej życiem, wymieniając ukradkiem spojrzenia, nie są świadomi, że decyzje podjęte przez najbliższe pięć dni stambulskich upałów diametralnie odmienią nie tylko losy ich samych.
czytaj dalej na:
http://gexe.pl/ksiazki/art/3503,Dom-Derwiszy